Liturgia Słowa

Multimedia

Kategorie

Kalendarz

czerwiec 2023
P W Ś C P S N
« maj   lip »
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
2627282930  

Archiwa

Odeszła do Domu Ojca S. Zofia Urszula Wróbel – Córka św. Franciszka Serafickiego

 

 

Będę pełnić wolę Bożą z ochotą. Błagam Boga o błogosławieństwo,

bym na tej drodze wytrwała, i aby modlitwa wypełniała całe moje życie”.

(motto życiowe + s. Zofii Wróbel)

 

 

3 czerwca 2023 roku, we wczesnych godzinach porannych, (ok. 5.20), w pierwszą sobotę miesiąca, w roku jubileuszowym 75. rocznicy profesji zakonnej, przeżywszy 96 lat odeszła do Domu Ojca członkini Zgromadzenia Córek św. Franciszka Serafickiego, Siostra Zofia Wróbel, imię zakonne Urszula.

Siostra Zofia ur. się 24 lutego 1927 r. w Chobrzanach. W Wielkanoc tegoż roku została ochrzczona w kościele parafialnym pw. Św. Jana Ewangelisty, a sakrament bierzmowania przyjęła przed wybuchem wojny, w r. 1939 w Sandomierzu.

Do Zgromadzenia wstąpiła w wieku 20 lat, w maju 1947 roku. W grudniu tegoż roku rozpoczęła nowicjat i za rok, w 1948 r., w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny złożyła pierwszą profesję. Po szczęśliwym przebyciu okresu formacji czasowej, po upływie pięciu lat, 8 grudnia 1953 r., złożyć śluby wieczyste. W tym roku mija od tego wydarzenia 70 lat.

Dzieciństwo, jak sama S. Zofia zaznaczyła w swoim życiorysie, miała dobre i szczęśliwe. Rodzice byli dobrzy, pobożni i kochający. Szczególnie bliskie relacje miała z tatusiem. Nauczył Jej wielu rzeczy, które pomagały Jej potem przez całe życie. Z rodzeństwem także miała serdeczne relacje. Była ich szóstka, same dziewczynki, bo pierwszy najstarszy braciszek zmarł wkrótce po urodzeniu. Z tego grona tylko dwie Jej siostry założyły swoje rodziny, a Ona i trzy pozostałe siostry zostały franciszkankami w naszym Zgromadzeniu. Obecnie wśród żyjących pozostała jeszcze tylko najmłodsza z sióstr – S. Joanna.

S. Zofia uczęszczała do Szkoły Powszechnej w Chobrzanach, razem z siostrami pomagała rodzicom w pracy na roli i w gospodarstwie, lubiła chodzić do kościoła i modlić się. Ta sielanka niestety została brutalnie przerwana przez wybuch wojny i nastały dla rodziny i dla wszystkich Polaków ciężkie czasy. Edukację szkolną musiała zakończyć na siódmej klasie, bo na więcej już Niemcy nie pozwalali. I tu przy okazji taka mała ciekawostka z Akt personalnych – świadectwo ukończenia Szkoły Powszechnej w Chobrzanach, z dnia 30 czerwca 1941 r. jest wydane przez władze okupacyjne, w j. niemieckim.

S. Zofia bardzo lubiła uczyć się i czytać książki (i nota bene ta pasja na zawsze do niej przylgnęła, do końca życia dużo czytała, nawet w ostatnich latach, gdy już miała problemy z opuszczaniem łóżka, to było ono zasłane książkami i czasopismami). Niemniej upodobanie do nauki i książek musiało w tamtym wojennym okresie zejść na dalszy plan.

W domu rodzinnym s. Zofii gościła czasami Jej Ciocia z Sandomierza, siostra rodzona jej mamy, Aniela Osmala, a była to przełożona sandomierskich tercjarek, a potem pierwsza przełożona Wspólnoty Sióstr utworzonej przez bł. Antoniego Rewerę. Postawa i rozmodlenie Cioci Anieli urzekły młodziutką Zosię i zaczęła się interesować sposobem życia Cioci, bywać u Niej w Sandomierzu i zastanawiać się, czy nie mogłaby pójś

w Jej ślady. I wyznaje, że „nic jeszcze nikomu nie mówiąc” zaczęła myśleć o życiu zakonnym oraz prosić Pana Jezusa, aby tchnął w Jej serce łaskę powołania. I odtąd Jej „jedynym pragnieniem stało się kochać Jezusa całym sercem i zawsze darzyć Go największą miłością”.

Wakacje szkolne 1941 r. spędziła u Sióstr Franciszkanek. Potem jednak ciężko zachorowała na tyfus. Z choroby tej z Bożą pomocą wyszła obronną ręką, ale z jej skutkami choroby borykała się już potem przez całe życie zapadając na różne poważne choroby. Jak np. gruźlica jelit.

S. Zofia przebywając w Sandomierzu zapoznała „miłe panie Targowskie” i przez sześć lat pracowała w ich Składzie Aptecznym. Jednak wiedziona pragnieniem życia zakonnego zwolniła się z tej pracy, pobyła jeszcze dwa miesiące w domu rodzinnym i w maju 1947 r. poprosiła o przyjęcie do Zgromadzenia, choć było to już po śmierci ukochanej Cioci. Matka Aniela zmarła bowiem w czerwcu 1942 r. Do Zgromadzenia została przyjęta. Przyjęła imię zakonne Urszula. Nie motywuje jednak nigdzie, dlaczego to właśnie imię wybrała.

S. Zofia składając prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia napisała: „Moim celem jest uświęcenie siebie. Wstępując do zakonu, postanowiłam, że ofiaruję się za Ukochaną Ojczyznę i będę pełnić wolę Bożą z ochotą. Błagam Boga o błogosławieństwo bym na tej drodze wytrwała”.

Pan spełnił i można powiedzieć, że bardzo hojnie pragnienie serca S. Zofii. Wytrwała bowiem na obranej wówczas drodze i pięknie pełniła wolę Bożą przez całe swe życie, a było ono długie, bo aż do dnia 3 czerwca 2023 r., kiedy to Pan zechciał nić Jej życia przeciąć. A było to życie ofiarne, pracowite, omodlone i ubogacone łaską cierpienia. Począwszy bowiem od wczesnej młodości, całe życie borykała się z różnymi chorobami, niejednokrotnie była hospitalizowana, przebyła poważne operacje, a ta ostatnia choroba była bardzo ciężka, szczególnie od nagłego zasłabnięcia ponad miesiąc wcześniej.

Siostra Zofia miała w swoim życiu dwie wielkie pasje: modlitwę i pracę, a inne z tych dwóch wynikały. I choć obrała franciszkańską rodzinę zakonną to w swoim życiu pięknie zrealizowała benedyktyńskie „ora et labora”. S. Zofia bowiem równie chętnie składała ręce do modlitwy, jak i brała do rąk nici, igły, nożyce, czy wcześniej opatrunki i strzykawki; tak samo chętnie kierowała swe kroki do kościoła i kaplicy, jak i do potrzebujących oraz do pracowni krawieckiej.

Wszystkim nam, czy przynajmniej większości, kojarzy się z szyciem, czyli z profesją krawcowej i to jest prawda. Ileż habitów wyszło spod Jej rąk, i z jakim zachwytem patrzyła na wszystkie nowo oblekane siostry, jak bardzo chciała i starała się, abyśmy elegancko po zakonnemu wyglądały – i jak mawiała: „dla Pana Jezusa”. Ale nie tylko, my, siostry z Jej prac krawieckich żeśmy korzystały. Dbała o szaty liturgiczne, o bieliznę kielichową, o sutanny i inne dodatki stroju duchownego. Każdy kapłan mógł przyjść do S. Zofii ze swoim ubraniem i zawsze poratowała, a gdy oddawała zreperowaną szatę to ta wyglądała znowu jak nowa.

Niemniej S. Zofia to nie tylko mistrzyni krawiectwa, choć od początku swego pobytu w Zgromadzeniu była pomocą krawcowej i hafciarką. Po ukończeniu nowicjatu uczęszczała na różne kursy dokształcające, między innymi na pielęgniarski oraz z duchowości katolickiej. I już w latach 1961 – 1967 była Mistrzynią Nowicjatu oraz infirmerką.

W tamtych powojennych czasach, gdy Ojczyzna nasza była pod każdym względem tak zrujnowana, podstawowa wiedza medyczna była na wagę złota. Siostry często wspomagały służbę zdrowia chodząc do chorych do ich domów z drobnymi posługami. S. Zofia szybko się uczyła i była zdolna manualnie. Już w szkole powszechnej zawsze z prac ręcznych miała oceny bardzo dobre i celujące. Na tym niemieckojęzycznym świadectwie, przy zajęciach praktycznych także widnieje ocena „sehr gut”. Szybko więc opanowała wiedzę pielęgniarską i świetnie robiła zastrzyki wspomagając nie tylko siostry w infirmerii, ale także chodząc do chorych. Wspominała, że trochę się bała robić zastrzyki dzieciom, „bo to takie kruszynki”, ale nigdy nic złego wskutek tego się nie stało. Kiedyś tylko jeden mężczyzna, i to w sile wieku, zemdlał na sam widok strzykawki, ale w końcu doszedł do siebie i zastrzyk został zrobiony. Opowiadała kiedyś o tym z uśmiechem, albo jak od chorych młodzieniec na polecenie swojej mamy odwoził ją do klasztoru na motorze, gdyż zdaniem tejże mamy, było już późno i dość daleko do domu Sióstr, był to miły gest tej rodziny, ale s. Zofię to trochę kosztowało, tak po dziewczęcemu wstydziła się.

S. Zofia, zanim na długie lata osiadła w swojej krawieckiej pracowni w ówczesnym Domu generalnym na ul. Leszka Czarnego, co miało początek w r. 1983, najpierw była przez 12 lat zakrystianką w kościele św. Józefa w Sandomierzu (i miejsce to na zawsze bardzo umiłowała) oraz trzy lata w kościele Nawrócenia św. Pawła. W tym okresie, w obu tych Domach zakonnych pełniła urząd Przełożonej domu. Potem, będąc już jakby na emeryturze w Domu generalnym, pełniła ponownie, w latach 1989/1990, zadania Mistrzyni Nowicjatu, a młodzież zakonna była zachwycona swoją siostrą mistrzynią (do tego grona nowicjuszek należała m. in. nasza Matka Generalna Victoria Kwiatkowska). Cały też ten czas w Domu na Leszka Czarnego, aż do momentu kiedy zaczęła mieć problemy z chodzeniem, miała pod opieką domową kaplicę, o którą dbała pieczołowicie i gdzie wszystko zawsze było pięknie i w największym porządku.

S. Zofia, jak już było powiedziane, lubiła pracować i modlić się. Kochała bardzo Eucharystię, spędzała długie godziny na adoracji Najświętszego Sakramentu. W związku z tym, ceniała też i bardzo szanowała kapłanów, „bo oni nam Boga sprowadzają na ziemię”. Zawsze z radością i wielkim uznaniem mówiła o każdym kapłanie, a odwiedzających przyjmowała z troską i matczyną miłością. Miała zawsze „wiele modlitw do odmówienia” i różne swoje ulubione nabożeństwa. Kochała i czciła Najświętsze Serce Pana Jezusa oraz Niepokalane Serce Maryi. Do pracy, czyli szycia „zapraszała” Ducha Świętego i św. Józefa oraz wielu innych swoich ulubionych Świętych. Miała też wielkie nabożeństwo do bł. Ojca Antoniego i prawie do końca swoich dni ciągle upominała się o coś do czytania na Jego temat. Była wierną czytelniczką naszej „Rewerzanki”. A Ojca Antoniego znała tylko z widzenia, spotkała go kiedyś raz, gdy była u Cioci w Sandomierzu. Może właśnie wtedy, w tamte wakacje 1941 roku.

Patrząc na te daty: 1927 i 2023 … od razu nasnuwa się wniosek, że życie S. Zofii było długie. To fakt, było długie, ale też i bardzo bogate duchowo. Nie jestem w stanie ubrać wszystkiego w słowa. W „Księgach niebieskich” zapewne tam wszystko dokładniej zapisano. Z mojej strony więc tyle, gdyż obawiam się, że i tak pojemności chmury internetowej za bardzo nadużyłam.

Uroczystości pogrzebowe śp. S. Zofii Urszuli Wróbel odbędą się we wtorek 6 czerwca 2023 roku w kościele św. Józefa w Sandomierzu. Msza święta o godz. 12.00, poprzedzona modlitwą różańcową o godz. 11.15. Pochówek zaś na cmentarzu katedralnym, gdzie spoczywa zmarła w 2020 roku rodzona siostra Zmarłej – s. Czesława Cecylia Wróbel. Zmarła w 1996 r. S. Bronisława Róża Wróbel jest pochowana na cmentarzu komunalnym w Sandomierzu.

Prosimy o modlitwę za Naszą Drogą Współsiostrę: śp. S. Zofię Urszulę Wróbel. Niech Miłosierny Pan przyjmie Ją z miłością do Swego Niebieskiego Domu.

Jezu, co Serca Twojego, łaski wylewasz obficie, Chwała niech będzie Ci wieczna z Ojcem i Duchem Najświętszym”, za życie naszej śp. Siostry Zofii i za wszelkie dobro, które za Jej staraniem stało się także naszym udziałem. Amen.

                                                  s. Klara Radczak – sekretarka generalna

.